Lata 30. XX wieku nie były dla tyskiego browaru zbyt łaskawe: odczuł skutki wielkiego kryzysu i wdał się w spór podatkowy z państwem polskim, do tego doszły rodzinne zatargi Hochbergów. I kiedy wreszcie przezwyciężono trudności i zaczęto z optymizmem patrzeć w przyszłość, przyszła II wojna światowa. Dla browaru był to mroczny czas: zmieniła się kadra zarządzająca i większość załogi, a rosnąca produkcja dawała niewiele powodów do dumy, bo piwo było kiepskiej jakości.
Wybuch wojny tylko na chwilę przerwał produkcję w Browarze Książęcym – została wznowiona już 4 września 1939 roku, a samo przedsiębiorstwo, jak wiele dużych zakładów na Górnym Śląsku, szybko trafiło pod zarząd komisaryczny III Rzeszy. Latem 1940 roku browar stał się spółką, której formalnymi właścicielami pozostawali spadkobiercy księcia Jana Henryka XV, zaś w praktyce rządy sprawowała dyrekcja powołana przez władze niemieckie. Dla wielu nie była to dobra zmiana: posady stracili pracownicy pochodzenia polskiego – ponad ¾ urzędników i prawie połowa robotników. W efekcie zniemczenia na koniec 1939 roku wszyscy zatrudnieni w browarze – łącznie ponad 500 osób – byli członkami Deutsche Arbeitsfront (DAF). Ale także oni doświadczyli wojny. W 1943 roku prawie 2/3 załogi trafiło do Wehrmachtu, policji lub zakładów zbrojeniowych.
Zamrożone inwestycje i powrót zaprzęgów
Wojna nie sprzyjała inwestycjom, choć takowe zapowiadano w ramach odnowy zakładu po okresie „polskich rządów”. Stało się wręcz odwrotnie – Browar Książęcy padł ofiarą dekapitalizacji. W tym czasie wykonano tylko niewielkie prace modernizacyjne, takie jak instalacja oświetlenia w piwnicach leżakowych, zakup nowej maszyny do suszenia drożdży czy odnowienie urządzeń czyszczących.
Palącym problemem stało się uzupełnienie taboru należącego do browaru. Środki transportu zostały skonfiskowane najpierw przez wojsko polskie, już w pierwszych dniach wojny, a potem armię niemiecką. To spowodowało, że do łask wróciły poczciwe zaprzęgi konne. Korzystano też z niezbyt efektywnych i dziwacznie wyglądających ciężarówek na… gaz drzewny. Ponadto już w pierwszym roku wojny browar nabył używaną lokomotywę i osiem wagonów do transportu piwa.
Wzrost produkcji, spadek jakości
Paradoksalnie w tych trudnych czasach bardzo szybko rosła produkcja piwa – nawet o 50% w skali roku. W latach 1942/1943 Browar Książęcy uwarzył aż 350 tys. hl piwa. Niestety, zwiększenie produkcji nie szło w parze z jakością piwa, która w tym czasie dramatycznie się pogorszyła. Przyczyną tego były problemy z zaopatrzeniem w jęczmień i słód – dostępne surowce pokrywały tylko 25-30% zapotrzebowania.
Aby sprostać popytowi na piwo (który był tak ogromny, że w 1942 roku zostało wprowadzone racjonowanie sprzedaży), zaczęto obniżać zawartość ekstraktu w piwie: z 12% (wartość sprzed wojny) do 9%, a następnie do 7,5-8%. Przejściowo, latem 1940 r. zawartość ekstraktu obniżano nawet do 6% zaś w 1942 roku spadła do rekordowych 4,3%. To piwo – czy też wyrób piwopodobny – stanowiło wówczas 75% produkcji i było sprzedawane pod nazwą „Sommerbier” („piwo letnie”), ale nosiło też potoczną nazwę „Wehrmachtsbier” („piwo dla Wehrmachtu”). Co prawda w Browarze Książęcym warzono także „Spezialbier” (25% produkcji), ale nawet ono zawierało tylko 7,5% ekstraktu. Piwo tyskie, od lat cieszące się doskonałą opinią, przestało być synonimem wysokiej jakości.
O tym, jak radził sobie browar w czasie II wojny światowej i jak wyglądał wtedy transport piwa, można przekonać się, zwiedzając Muzeum. Natomiast wycieczka po Browarze oraz degustacja świeżego piwa w Pubie pod Browarem będą dowodem na to, że dzisiaj znowu warzymy piwo najwyższej jakości. Zapraszamy!